Archive for maj, 2017

Taktyka biegu – część 6 z 6 opowieści maratończyka

foto_9_finisz

Przed Wami ostatni odcinek opowieści maratońskich. W poprzednich odcinkach:

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

Plan to podstawa – część 2 z 6 opowieści maratończyka

Kilometraż – część 3 z 6 opowieści maratończyka

Siła, technika i szybkość – część 4 z 6 opowieści maratończyka

Dieta, odnowa i koncentracja – część 5 z 6 opowieści maratończyka

WŁAŚCIWA TAKTYKA BIEGU MARATOŃSKIEGO.
Między innymi – Zaufanie teorii „negative split”. Tu potrzeba po prostu uwierzyć, że teoria jest słuszna i postawić na nią. Jeśli jestem przekonany, że „jestem na 2:44:00”, to pierwszą połówkę mam robić w 1:23 a drugą w 1:21, plan układam dokładnie wg zasady – pierwsze 6-10 km najwolniej, z rezerwa, potem około 20 kilometrów prędkości przelotowej i na koniec jeżeli dobrze oszacowałem „na ile jestem”, to po trzydziestce powinno dać się jeszcze minimalnie przyspieszyć (z tym, że to jest takie naturalne przyspieszenie, nic na siłę). Kluczowe: choćbyś się człowieku czuł, że masz skrzydła i że dziś jest ten dzień konia i nie wiem jeszcze co, że mógłbyś dziś pobić rekord świata, to NIE MOŻNA CI biec szybciej niż to, co zakładasz – to święta zasada aż do około 34-go kilometra!!! No a tak rozpisując taktykę na poszczególne “szóstki” to moim zdaniem powinno wyglądać to mniej więcej tak:

Spoooooooookój (0 – 6 km): Ruszamy tak, żeby mieć poczucie, że … truchtamy! Około 5 – 8 sekund na każdym kilometrze wolniej niż wynika ze średniego tempa biegu na wynik, w który celujemy. Dla przykładu, jeśli biegniemy na złamanie 3 godzin, to zamiast średniego 4’16” zaczynajmy nawet z 4’22 – 4’25”!

Radość ruchu (6 – 12 km): Nie zajmujmy się za dużo tempem, niech będzie takie jak było – tak sobie myślmy, zaręczam Wam, że i tak będziemy podświadomie pomalutku przyspieszać! Nasze mięśnie i stawy wchodzą właśnie w stan komfortowej, radosnej pracy.

Trening techniki (12 – 18 km): Czujmy się, jak gdybyśmy byli na jednym z wielu treningów. Wyobraźmy sobie, że trener poprosił nas o zwracanie podczas tego treningu szczególnej uwagi na rytm biegu i na prawidłową postawę. Zaangażujmy nasz umysł w kontrolę tych elementów. To odciąży nas od myślenia o wyniku. Świadomie nie piszę tu o tempie! Jakie będzie, takie będzie! A i tak wiem, że będzie nieco szybsze, niż w poprzedniej części..

Wejście w “przelotówkę” (18 – 24 km): Dopiero na tym etapie biegu powinniśmy osiągnąć tempo średnie, które nazywam przelotowym. Tym razem, dla urozmaicenia – skupmy się na zabawie – każdy kilometr jak najbliżej tempa średniego. Ale nie szybciej!

Zabawa w wyprzedzanie (24 – 30 km): Jeżeli poprzednie 4 części biegu wyglądały u Was mniej więcej tak, jak opisałem, to ta właśnie, piąta część biegu, powinna być tą, która dam Wam najwięcej radości i satysfakcji. Zaczniecie systematycznie wyprzedzać kolejnych zawodników – tych, którzy biegli według innej, chyba nieco gorszej strategii … Bądźcie tu egoistami, nie boję się tego powiedzieć! Cieszcie się każdym wyprzedzaniem ale nie zwiększajcie z radości sztucznie tempa jeszcze bardziej. To niezwykle ważne i dość trudne. Biegnijcie swoje, na maksymalnym możliwym luzie. Jeżeli przekraczając linię 30 kilometra będziecie się czuli relatywnie świeżo – to właśnie o to chodzi. Teraz zacznie się bowiem dopiero prawdziwy bieg! Biegniecie już zapewne o kilka sekund szybciej, niż tempo średnie …

Dość lenistwa. Zaczynamy zawody (30 – 36 km): Tak, dobrze przeczytaliście. Właśnie tak szczerze sobie pomyślałem zarówno rok, jak i dwa lata temu, kiedy we Frankfurcie biegłem po życiówki (2:45:31 w 2013 roku i 2:44:12 w 2014 roku). Już na 30 kilometrze wiedziałem, że źle nie będzie i zarazem w tym momencie właśnie przestawiałem się z “zabawy” w “walkę”. Mam na myśli nie tyle zmiany w ruchach czy rytmie biegu (w tych obszarach jedyną chyba zmianą powinna odtąd być jeszcze aktywniejsza praca rąk oraz rozluźnianie rąk – “strząsanie” ich co 1-2 km), co w podejściu mentalnym – powinniśmy zacząć od tej chwili skupić się na każdym kroku i na utrzymaniu tempa. Tak, utrzymaniu a nie przyspieszaniu. Jestem pewny, że jeśli jesteście w danym dniu gotowi na wynik, jaki sobie zakładaliście, jeżeli dobrze przepracowaliście ostatnie miesiące, jeżeli nie zrobiliście błędów ubraniowo-dietetycznych i jeżeli pogoda nie spłatała figla, to … i tak przyspieszycie jeszcze nieco. Jeżeli zaś któryś z powyższych warunków nie został niestety spełniony, to i tak nic na to już teraz nie poradzicie.

Dać z siebie wszystko! (36 – 42 km): Nie będę oszukiwał – to wszystko, co wypracowywaliśmy przez pierwsze 30 kilometrów – ta rezerwa, którą tak bardzo konsekwentnie trzymaliśmy – zarówno w obszarze fizycznym, jak i psychicznym – właśnie teraz ta skumulowana rezerwa energii musi się przerodzić w energię biegu – zakończenia z sukcesem tego, o co walczymy i do czego się przez tyle miesięcy przygotowywaliśmy. Tu już nie ma co dużo pisać… bo i tak o tym, co tu przeczytacie, nie będziecie za bardzo na tych ostatnich kilometrach pamiętać.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), Mistrz Polski w Maratonie w kat. M50-54 (2020), brązowy medalista Mistrzostw Polski Masters w biegu na 5 km (2018), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, trener biegania. Strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.

Prezes Fundacji Woodrun www.woodrun.pl, zarządający projektem Pokonam Granice www.pokonamgranice.pl

Dieta, odnowa i koncentracja – część 5 z 6 opowieści maratończyka

foto_8_czterdziesty drugi kilometr

Kolejny odcinek opowieści maratońskich. Poprzednie odcinki znajdziecie tu:

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

Plan to podstawa – część 2 z 6 opowieści maratończyka

Kilometraż – część 3 z 6 opowieści maratończyka

Siła, technika i szybkość – część 4 z 6 opowieści maratończyka

Dieta, odnowa i koncentracja – część 5 z 6 opowieści maratończyka

ODNOWA BIOLOGICZNA

Niedziela wieczór (czyli kilka godzin po wielokilometrowej wycieczce biegowej i po całotygodniowym wysiłku) – to odnowa biologiczna, stanowiąca jednocześnie nagrodę za kończący się właśnie mikrocykl tygodniowy.
Przykładowo: jacuzzi, basen, kąpiel solankowa wieczorem w dniu, w którym rano biegamy wycieczkę biegową
Dzięki odnowie, dzień później – poniedziałkowa wieczorna siłownia może trochę jeszcze boli, ale jest już możliwa do wykonania.

DIETA.
Kompletne przemodelowałem system odżywiania w porównaniu do okresu sprzed 2013 r. Mam 10 żelaznych zasad :
Znacznie więcej warzyw i owoców (spożywanych zawsze osobno, jako przekąska),
Mięso niemal wyłącznie drób i wołowina oraz ryby, zawsze z dodatkiem surowych warzyw.
Śniadanie – płatki owsiane z jogurtem i owocami (a nie marmoladą) do smaku.
Mniej cukrów przetworzonych, więcej cukrów prostych.
Częstsze a mniejsze posiłki.
Ciemne pieczywo.
Dużo wody.
Pierwszy posiłek nie później niż godzinę po obudzeniu.
Ostatni posiłek max 2 godziny przed snem.
Bez “podjadania” w trakcie dnia pomiędzy posiłkami.

OSTATNIE DNI PRZED MARATONEM – WIARA I KONCENTRACJA

Wiara w siebie oraz świadomość, że inni wierzą we mnie. W moim przypadku, mówiąc krótko, to był element, bez którego wszystko inne ległoby w gruzach. Ostatni tydzień przed startem w Łodzi w 2013 r. poświęciłem m.in. na przygotowanie mentalne, wewnętrzne wyciszenie i poukładanie sobie w głowie tego co dokładnie chcę zrobić i w jaki sposób. Bardzo to pomogło! Poprawa z 2:54 na 2:47 była dla mnie samego szokiem i do dziś uważam, że ostatnie dni przed maratonem, które udało mi się optymalnie wykorzystać od strony mentalno-psychicznej były niezwykle ważne dla finalnego sukcesu.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.

Siła, technika i szybkość – część 4 z 6 opowieści maratończyka

foto_2_dziewiąty kilometr

Dalsze elementy przygotowań maratończyka. Poprzednie odcinki są tutaj:

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

Plan to podstawa – część 2 z 6 opowieści maratończyka

Kilometraż – część 3 z 6 opowieści maratończyka

WZMOCNIENIE SIŁY. Znów cofnijmy się do 2013 roku. Było dla mnie oczywiste, że osią przygotowań będzie polepszenie tego, co u mnie było słabszą stroną. Nieco słabszym ogniwem było akurat w moim przypadku przygotowanie siłowe. Stąd też w większym niż dotychczas zakresie ująłem w planie poniższe elementy:
treningi obwodowe na siłowni,
– zimowe zajęcia na hali
– wzmocnienie korpusu poprzez ćwiczenia izometryczne (przynajmniej 20 min ćwiczeń 2-3 razy w tygodniu),
– siła biegowa w terenie,
– treningi z gryfem.
– sprawność i ćwiczenia rozciągające.
– do standardów wszedł trening „podwójny” – najpierw godzina biegu w terenie, potem godzina ćwiczeń siłowych.

Był pot, ból i niemalże płacz. Ale powoli zaczynał się postęp i czułem to podczas biegu.

TECHNIKA BIEGU
Dzięki ćwiczeniom siłowym, możemy w stanie wyraźnie poprawić technikę biegu.
Ja na przykład zmieniłem dwie rzeczy: biodra przesunąłem o kilka cm do góry i do przodu i dzięki temu uzyskałem zwiększyłem zakres ruchu nóg o około 1-2% (przy nie zmienionej kadencji oczywiście). Przy 20 tysiącach kroku podczas maratonu, zysk ten przekłada się na podobny uzysk na wyniku – około 2-3 minut. Czyste prawa mechaniki.

TRENINGI INTERWAŁOWE
Zaawansowany trening biegowy, a przygotowanie do maratonu za taki należy uznać, wymaga silniejszego postawienia na metodę interwałową w kształtowaniu wytrzymałości.
Jak wiadomo, głównym parametrem determinującym zdolności wytrzymałościowe jest VO2 max, wskazuje na sprawność wykorzystania tlenowych źródeł energii. Im wyższy poziom VO2 max tym większa zdolność organizmu do transportu tlenu w krwi, co już bezpośrednio przekłada się na wielkość możliwego do wytrzymania wysiłku.
Jedną z głównych (i najbardziej efektywnych) metod zwiększania VO2 max jest tzw. metoda interwałowa.
Jej istotą jest wykonywanie określonej liczby powtórzeń biegu na określonym dystansie, z określonym czasem przerwy (dość krótkim, co jest kluczowe w tej metodzie – kolejny odcinek musi być robiony po niepełnym wypoczynku!), w określonym tempie.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.

Kilometraż – część 3 z 6 opowieści maratończyka

foto_4_dziewiąty kilometr

Kontynuujemy opowieści maratońskie. Jeśli chcecie powrócić do poprzednich części, oto linki:

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

Plan to podstawa – część 2 z 6 opowieści maratończyka

KILOMETRAŻ. Niedzielne długie wybiegania. Znów podam swoją historię.

W sezonie 2012-2013 postawiłem zdecydowanie większy akcent na długość niedzielnych wybiegań (zwiększyłem z 23-25 km do 30-32 km), oprócz tego wydłużyłem o 10-20% kilometraże wszystkich innych jednostek. Większość zimowych tygodni zawierała około 90 km przebiegniętego dystansu. Z pewnością fakty te były czynnikami składowymi końcowego efekty – poprawy rekordu w maratonie w ciągu pół roku z 2:54 do 2:47. O czym należy pamiętać w temacie “długie wybiegania”:

Śniadanie przed biegiem. Przygotowania warto rozpocząć już wieczorem poprzedniego dnia, przygotowując sobie na rano posiłek. Mój przepis: zalać przegotowaną wodą zwykłe płatki owsiane i odstawić na noc. Rano już tylko wystarczy podgrzać (nie gotować), dodać jogurt i powidła śliwkowe lub miód, wkroić kilka kawałków banana. Warto wstać nieco wcześniej (choć w niedzielę nie jest to łatwe), ponieważ po spożyciu takiego posiłku należy odczekać około 1,5 – 2h

Ubiór. Uwaga szczególnie ważna dla zimowych wybiegań. Będziemy biec dłużej niż zwykle i to w dodatku przy niższej intensywności. Oznacza to, że w przypadku większego mrozu, silniejszego wiatru lub opadów deszczu lub mokrego śniegu powinniśmy założyć na siebie jedną cienką dodatkową warstwę ubioru.

Żel energetyczny do kieszeni, nawadnianie. Żel powinniśmy spożyć po około 60 minutach biegu. Czym go popijemy? Tu mamy 2 opcje jeśli chodzi o zimę: pieniądze, które “zamienimy” na wodę niegazowaną w przydrożnym sklepie spożywczym; woda, która będzie na nasz czekała w domu, do którego na chwilę zajrzymy po godzinie biegu oraz butelka wody, z którą będziemy cały czas biec lub którą schowamy w krzakach, jeśli biegamy pętle. Opcja trzecia posiada jednak istotną wadę – woda stanie się bardzo zimna. Pamiętajmy, że żel powinien być popity sporą (ok 150 ml) ilością wody. Jeśli chodzi o nawadnianie podczas biegu, to rozsądną zasadą jest reguła 100 ml wody na 30 minut biegu.

Bieg – spokojnie i długo. Spokojnie – oznacza, że zapominamy o jakimkolwiek forsowaniu tempa. Biegniemy w I zakresie naszego tętna, czyli w przedziale 65 – 70 % naszego tętna maksymalnego. Tempo takie, żeby można było bez problemu podczas biegu toczyć przez cały czas konwersację z towarzyszem (towarzyszką) biegu. Rzecz jasna, podczas większych mrozów do długich konwersacji akurat nie namawiam. Długo – oznacza od 90 minut (dla początkujących i średnio-zaawansowanych) do 150 minut (dla bardziej zaawansowanych).

Trasa – raczej płaska, bez utrudnień terenowych związanych np z grząskim podłożem czy kopnym śniegiem. Długie wybiegania po lesie są bardzo przyjemne ze względu na walory przyrodnicze ale pamiętajmy, że celem tego tej jednostki treningowej nie jest robienie siły biegowej i zmaganie się z trudnym podłożem. Energia ma nam wystarczyć na długi czas, liczy się kilometraż i czas biegu. Oczywiście jednak, jeżeli ścieżki leśne nie są nasiąknięte topniejącym śniegiem, dukty leśne są świetną opcją. Zachęcam do odkrywania nowych tras, bawienie się topografią terenu. To świetnie odświeża nasz umysł i dodaje energii!

Biegajmy w towarzystwie. To pomaga i skraca odczuwalny czas treningu. Poza tym, biegając z partnerem / partnerką wzajemnie się mobilizujecie.

Po biegu. Od razu po ukończeniu biegu powinniśmy wypić napój energetyczny i zjeść baton energetyczny lub banana. W ciągu około godziny po biegu należy przyjąć lekki gorący posiłek. Wieczorem znakomitym pomysłem będzie solanka, należy jednak pamiętać o nie przekraczaniu czasu 20 minut oraz temperatury roztworu ok 37-38 st C.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.

Plan to podstawa – część 2 z 6 opowieści maratończyka

foto_1_trzeci kilometr

Porad maratończyka ciąg dalszy. Poprzedni odcinek znajdziecie tu:

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

JASNO OKREŚLONY PRIORYTET: MARATON
Jeśli naszym celem nadrzędnym jest poprawa wyniku w maratonie, to musimy być konsekwentni i umieć położyć niższy priorytet na inne, krótsze biegi. Służyć one powinny (włącznie z półmaratonami) jako narzędzia i biegi kontrolne do realizacji głównego celu! Nie znaczy to wcale, że biegów tych na zawodach nie powinniśmy biec na 100% zaangażowania! Wręcz przeciwnie, w biegach kontrolnych powinniśmy zwykle dawać z siebie wszystko. Chodzi natomiast o odpowiednie nastawienie mentalne do nich – to narzędzia a nie cel sam w sobie.

PLAN TRENINGOWY, WYNIKAJĄCY Z INDYWIDUALNEJ OPIEKI TRENERSKIEJ.
Dlaczego istotne jest posiadanie planu treningowego i dlaczego ważne jest, by nad jego skonstruowaniem i bieżącym wsparciem w realizacji czuwał trener biegowy?

Zwymiarowanie zadania. Zamiast mglistego celu “pójdę sobie trochę pobiegać” będziesz myślał kategoriami konkretnego zadania “przebiegnę 6 km w tempie 5’30 / km”

Podział docelowego zadania na małe części. Dzięki temu, znacznie łatwiej będzie Ci realizować nawet pozornie trudnie wyglądające cele!

Rozwój wiedzy własnej z zakresu metodyki treningowej. Poczucie zdobywania nowej wiedzy i coraz lepszego rozumienia metodyki treningu biegacza wpływa pozytywnie na motywację. Pozwala także na łatwiejsze dołączenie do społeczności biegowych, realnych lub wirtualnych (na forach). Skoro lepiej rozumiesz po co coś robisz, to chętniej to będziesz robił i zaczniesz też dzielić się doświadczeniami i wiedzą z innymi.

Zmniejszenie do minimum ryzyka “szybkiego przepalenia się” i kontuzji. To zmora początkujących biegaczy amatorów. Dzięki rozsądnie ułożonemu / zbudowanemu planowi treningowemu wzrost intensywności treningowych będzie rozłożony w czasie, odpowiednio do stopniowo zwiększających się możliwości Twojego organizmu. Trening biegowy to ewolucja a nie rewolucja.

Różnorodność bodźców. Trening biegacza to wiele różnych elementów. Samo bieganie jest tylko jednym z nich. Dzięki zmienności i różnorodności działań, będziesz zarówno od strony fizycznej rozwijał się wszechstronnie, jak również i Twoja psychika przestawi się na inny niż wcześniej model – z biernego np. “znów to bieganie” na czynny “fajnie, że dzisiaj będą te przebieżki a jutro trochę pracy siłowej”

Większa zauważalność postępów. To jest również związane z różnorodnością bodźców treningowych. Będziesz miał więcej płaszczyzn porównawczych – nie tylko czy szybciej biegasz, ale też np. jak obniżyło się Twoje tętno podczas biegu spokojnego (już samo stosowanie pulsometru jako narzędzia pomiarowego w treningu biegacza otwiera nowe bramy świadomości!)

Na koniec najważniejsze: stały, regularny kontakt z trenerem biegowym. To po prostu czynnik wspierający – wiesz, że jest osoba, która niejako razem z Tobą przechodzi przez kolejne bariery, które są Twoimi zadaniami i celami. Osoba, która pomaga Ci wiedzą i wspiera psychicznie.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.

Małe kroki – część 1 z 6 opowieści maratończyka

foto_6_czterdziesty drugi kilometr

Zacznijmy od samego początku, biegaczu maratończyku. Zamierzasz pobiec maraton po raz pierwszy lub poprawić swój dotychczasowy rekord – co związane będzie z ogromnym wysiłkiem dla Twojego organizmu – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Tak będzie. Od czego musisz zacząć? Pierwsza rzecz to kwestia upewnienia się, że z Twoim zdrowiem jest teraz wszystko w porządku, a jeśli nie do końca – to gdzie leży problem i jak należy go rozwiązać. Dla przykładu problemem może być niedobór określonych minerałów i związane z tym zalecenia dietetyczne. Tak więc, pierwszy punkt to …

DIAGNOZA STANU POCZĄTKOWEGO
Stan zdrowia ogólny
Badania krwi na zawartość minerałów
Wskazana wizyta u dietetyka

Co dalej? Frazą kluczem niech będzie sformułowanie …

METODA MAŁYCH KROKÓW
… czyli stopniowe wprowadzanie organizmu na kolejne poziomy. W niniejszym dokumencie będę się odwoływał do swoich doświadczeń biegowych (pierwszy maraton przebiegłem w roku 2004 i od tego czasu nieprzerwanie kontynuuję treningi biegowe i starty na poziomie amatorskim, doprowadzając swój wynik do poziomu 2:44:12 w 2014 r). W latach 2008 – 2012 poprawiałem się co roku jedynie o 1 lub 2 minuty, co początkowo było dla mnie pewnym problemem mentalnym, jednak teraz z perspektywy czasu uważam, że właśnie robienie małych kroków i niewielkie (ale bardzo rozłożone w czasie) zwiększanie intensywności wysiłku aplikowanego organizmowi było jednym z głównych powodów tego, co nastąpiło w roku 2013 – nagłej eksplozji moich możliwości i znacznej poprawy wyników nie tylko w maratonie, ale też na wszystkich dystansach od 3 km do 42 km. Jest kilka zasad, kształtujących dewizę “małych kroków”, której przestrzegam, m.in. zasada maksymalnie 2 maratonów rocznie oraz ograniczanie liczby startów biegowych w roku.

Konsekwentne stosowanie się do realizacji planu treningowego, bez niepotrzebnych “szaleństw” – pamiętajmy, że jutro jest kolejny trening i nie chodzi o to, by dzisiejszy trening zrobić na 150% a jutrzejszy na 50%, lecz, żeby oba zrobić na 100%!.

Do tego w parze należy wymienić cierpliwość i długoterminową perspektywę działania – optymalnie ustawmy sobie cel na za 3 lata a nawet na za 5 lat – niech będzie on bardzo ambitny ale z odłożonym terminem realizacji. Zmierzajmy do niego małymi krokami, po drodze dążąc do realizacji celów pośrednich
Namawiam do tego, by tym najważniejszym, najbardziej długoterminowym celem była po prostu … radość z biegania i zdrowie utrzymywane jak najdłużej.

Maciej Górzyński – pasjonat sportu, maratończyk (rek.życ.2:44:12), licencjonowany instruktor lekkiej atletyki, strateg marketingowy z kilkunastoletnim doświadczeniem managerskim, absolwent MBA Univeristy of Calgary.